Najnowsze wpisy, strona 1


lut 19 2010 I'm on my way down now
Komentarze: 1

proszę, niech ktoś mnie naprawi. niech ktoś zdejmie tę klątwę, odwieczny sznur wokół szyi, zaciskający się mocniej nawet w najmniej oczekiwanych momentach. mam coraz mniej wiary, przeraża mnie, że nigdy nie uda mi się wyjść do światła, bo zawsze niewidzialna ręka będzie ciągnąć mnie z powrotem w ciemność, zamieniając idealny obrazek w ten sam wewnętrzny koszmar. jest mi przeraźliwie przykro, że nie potrafię odwzajemnić hektolitrów ciepła, które niezasłużenie dostaję; że po raz kolejny demony zatruwają mi krew, kiedy powinnam pławić się w spokoju. kiedy mam to, o czym marzyłam, boję się, że nie potrafię żyć bez postępującej destrukcji, bez ekstremum, bez toksycznego uzależnienia. świat wokół mnie jest dla mnie obcy, jestem w nim gościem, ale nie potrafię żyć nim jak normalny człowiek. marzę, żeby cofnąć się w czasie, może wtedy znalazłabym swój dom. póki co jestem bezdomna, zmęczona i coraz bardziej przerażona. i tak już najwidoczniej pozostanie.

 

nieodłączny wilk stepowy:

"Jest coś pięknego w tym zadowoleniu, w tej bezbolesności, w tych znośnych, przyczajonych dniach, kiedy ani ból, ani rozkosz nie mają odwagi krzyczec, kiedy wszystko tylko szepcze i skrada się na palcach. Niestety ze mną jest tak, że źle znoszę uczucie zadowolenia, szybko staje mi się ono nienawistne i wstrętne i pełen rozpaczy muszę szukac innych temperatur, o ile to możliwe, w rozkoszy, a w razie konieczności - również i w cierpieniu. Jeśli przez jakiś czas nie doznałem ani rozkoszy, ani bólu i oddychałem letnią, mdłą i znośną atmosferą tak zwanych dobrych dni, wtedy dziecinną moją duszę ogarnia tak ogromny smutek i taka żałośc, że zardzewiałą lirę wdzięczności ciskam sennemu bożkowi zadowolenia w sytą twarz, wolę bowiem czuc w sobie prawdziwie diabelny ból niż zdrową temperaturę pokojową. Wtedy rozpala się we mnie dzika żądza mocnych wrażeń, żądza sensacji, wściekłośc na wymuskane, płaskie, unormowane i wysterylizowane życie i obłędna chęc zniszczenia czegoś, na przykład domu towarowego albo katedry, albo siebie samego."

na-kacu : :
paź 06 2009 dla An.
Komentarze: 2

w naszej krwi płynie ta sama trucizna. wieczne nienasycenie, wieczne poszukiwanie najbardziej wyrazistych barw w świecie pozbawionym kolorów. to w nas jest świadomość tego, co kryje się pod powierzchnią, świadomość, która nie pozwala się zatrzymać i łapać regularne oddechy. żyjemy tylko, gdy nasz puls niemal rozrywa nam serca. dążymy do upragnionego wzlotu, ekstatycznego apogeum, a kończymy na upadkach, bo nic nigdy nie jest wystarczające. żywimy się emocjami i stąpamy po krawędzi, po to, by zapełnić pustkę, którą poszerza w nas codzienność. balansujemy na krawędzi snu i jawy, trzeźwości i upojenia, życia i śmierci. czujemy więcej i płacimy za to niebagatelną cenę. to nie do zniesienia, że nie ma rzeczy nie do zniesienia. wiemy jednak, że zawsze warto rodzić się na nowo, nie pozwolić na to, by dać się pochłonąć szarością i zgasnąć. bo to w nas jest największy blask.
zabierz mnie ze sobą na drugą stronę lustra, a potem rozpalmy ten blask na nowo, nie pozwólmy sobie zasnąć.

na-kacu : :
wrz 27 2009 fading and fading and fading the fuck away...
Komentarze: 1

czas zatacza urocze koła i wszystko zawsze sprowadza sie jedynie do czarnej, głuchej pustki; widocznie nie jestem w istocie niczym więcej. od zawsze karmiłam sie istnieniem kogos innego, pytanie tylko, co jesli nie ma i nie bedzie nikogo, kto moglby zapelnic tak wielkie obszary najgłębszej z nicości. gdzie jestem w tym ja, kim jestem, gdy jedyne czym moge sie żywic to przerażająca samotność? nic już mnie nie boli, nic nie wyciska łez z oczu, jedno wielkie nic penetruje to co zostało z mojego wnętrza. gdzie mam znaleźć życie, jeśli nie potrafie znaleźć go w sobie samej? jak mam uwierzyć w to, że mogę je znaleźć, jeśli ten, kto sprawiał, że czułam każdy pojedynczy oddech, sam juz dawno został pochłonięty przez swoje własne nic, a nie ma nikogo, kto posiadałby choć odrobinę tej mocy?

jestem zmęczona, pustką, szarością i niemyśleniem, jestem zmęczona znikaniem, i modlę się o reanimację, sama nie wiedząc do kogo.

na-kacu : :
wrz 13 2009 i love you so much that it hurts my head.
Komentarze: 3

płonę żywym ogniem i jedyne o czym marzę, to żeby on poczuł się tak samo. mam to,czego chciałam, przypomniałam sobie czym jest miłość. w naszym przypadku zawsze była śmiercią. sama już nie wiem, czy śmiać się, czy płakać, bo przecież moje życzenie zostało spełnione - jestem wybudzona ze śpiączki, czuję milion niewidzialnych ostrzy wbijających się w każdą część mojego ciała, tego astralnego oczywiście, bo do fizycznych obrażeń tym razem niestety nawet nie zdążyliśmy dojść. natomiast jak tak dalej pójdzie, to ten etap przejdę sama, bo nie widzę sposobu na zagłuszenie piekła, które rytmicznie pulsuje wewnątrz mnie. nie spodziewałam się powrotu jego mocy, którą sama nieświadomie go karmiłam, tonąc w przypływie niczym nieograniczonej miłości. nie przypuszczałam, że moja tak długo budowana siła może zostać stłamszona gówniarskim zagraniem, powtórką z rozrywki z naszych najlepszych lat. nie sądziłam, że po tylu latach wciąż można kochać potwora. jeśli tak wygląda rzecz zwana losem, to ja ten los pierdolę. a z tego co teraz rozgrywa się wewnątrz mnie wyciągnę stosowne korzyści, ktoś tu chyba zapomniał, że najbardziej efektywnym źródłem siły w moim przypadku jest ból, im większy tym lepszy. gdy już dojdę do tego stadium, wykorzystam to najlepiej jak potrafię, koniec z pustymi zabawami, przejdźmy do konkretów, a jeśli nie potrafimy razem żyć, to razem umrzemy, w końcu to jego marzenie...

na-kacu : :
mar 01 2009 ofelia.
Komentarze: 0

"Jestem Ofelią. Tą, której rzeka nie utrzymała. Kobietą na szubienicy. Kobietą z ostrzem na gardle. Kobietą, która przedawkowała. Kobietą, z głową w piekarniku. Wczoraj przestałam się zabijać. Jestem sama z moimi Piersiami moimi Udami moimi Kolanami. Rozdzieram narzędzia mojej niewoli Taboret Stół Łóżko. Niszczę pole bitwy, które było moim Domem. Wyrywam drzwi z zawiasów, by wpuścić wiatr i płacz całego świata. Roztrzaskuję okno. Moimi krwawiącymi dłońmi drę fotografie mężczyzn, których kochałam i którzy wykorzystywali mnie na Łóżku na Stole na Krześle na Podłodze. Podpalam moje więzienie. Wrzucam moje ubrania w ogień. Wygrzebuję z piersi zegar, który był moim sercem. Wychodzę na ulicę, ubrana w krew.

Wydalam spermę, którą otrzymałam. Przemieniam mleko w moich piersiach w zabójczą truciznę. Duszę moimi udami świat, który urodziłam. Grzebię go w moim kroczu. Precz z radością bycia uciskaną. Niech żyje nienawiść, wstręt, bunt, śmierć.

Kiedy wejdę do twojej sypialni z nożem w ręku...

...poznasz prawdę."

na-kacu : :