Archiwum 21 grudnia 2010


gru 21 2010 one way ticket.
Komentarze: 2

wypływa ze mnie kobiecość. ten, który miał być źródłem życia spija jej ostatnie krople, zostawiając mnie w konfrontacji sam na sam z wielką, żarłoczną pustką. bilety do nabycia tylko w jedną stronę. podróż przez powolne umieranie duszy. wypij te palące resztki tak by już nic nie trzymało mnie na powierzchni, niech będzie jak być musi - szepczę przez łzy, dławiąc się kurzem i pajęczynami. za późno na zmartwychwstanie, kiedy nawet reprezentant słońca odwraca się plecami, pogrążając cały świat w nieprzeniknionej ciemności. wyrywam sobie włosy, odgryzam skórę kawałek po kawałku, niech ten rozpad będzie spektakularny, skoro nic innego takie być nie może. nigdy nie wybierać drogi na skróty, niech kwas wypala mi wnętrzności, a łzy zamienią się w siarkę. niech ten, który służył za obrońcę rani to, co pozostało z mojej kobiecości rozpalonym prętem, niech szarpie mnie za włosy, a twarzą wyciera podłogę - do niego należy zakończenie dzieła, tak, by nie pozsotało już nic. sezon w piekle dobiega końca, inauguruję sezon niebytu. niech jutra nie będzie.

na-kacu : :